Jestem serialowym freakiem. Przyznaję się do oglądania kilku (wolę nie liczyć ilu) seriali na raz. Nie zawsze trafiam na nie od razu. Czasem w drugim sezonie, czasem w piątym, czasem w ósmym, jak już jest zakończony. Co więcej – jestem raczej fanką seriali prawniczych, niż lekarskich (zauważyliście ten podział?).
Bohaterkami zwykle są superatrakcyjne, supermądre, superfit dziewczęta, opływające w luksusy, choć niekoniecznie, a życie ciągle rzuca im kłody pod nogi, no bo przecież gdyby nie to, nie byłoby serialu, bo byłoby nudno i nic by się nie działo.
Zasadniczo nigdy nie miałam refleksji, że w serialach nie występują grube albo brzydkie kobiety – w rolach pierwszoplanowych (Brzydula Betty się nie liczy!). Wtedy przypadkiem znalazłam ten serial. Drop Dead Diva, czy, jeśli ktoś woli, Jej Szerokość Afrodyta.
Wpadłam na nią w internetach zaraz po tym, jak zakończył się ostatni sezon. Doskonale – pomyślałam – jak już nadrobię ‚zaległości’, nie będę musiała czekać na kolejny odcinek rok i nie zapomnę, co się w ogóle działo.
Trzy miesiące później muszę wam powiedzieć, że czuję się podbudowana. W końcu ktoś pokazał w serialu, który ogląda masa ludzi, że grube laski też mają ‚normalne’ życie: kochają z wzajemnością (i nie są skazane ‚tylko’ na tych uważanych za mniej atrakcyjnych), jedzą, uprawiają seks, wychodzą za mąż, mają przyjaciół, dobrą pracę – słowem – cieszą się życiem.
Ale, ale! Bo, może nie wiecie – serial zaczyna się od tego, że jakaś głupia (jest nazwana głupią w serialu) modelka ginie w wypadku samochodowym, ale wraca na ziemię właśnie w nie swoim ciele. Zasadniczo tylko ona wie, że jest obcą duszą w innym ciele i musi na nowo poukładać sobie życie i wykorzystać drugą szansę od nowa. Dodatkowo, okazuje się, że jej chłopak z ‚poprzedniego’ życia właśnie zaczyna pracę w tej kancelarii, co ona. Bo nie jest już modelką, tylko prawniczką. I ma wszystko, oprócz pewności siebie.
Co ciekawe, Jane nie zmienia swojego życia od tego, żeby schudnąć i być fit, a od… zmiany wizerunku i swojego nastawienia. Sam serial może nie jest zbyt wysokich lotów, ale myślę, że warto.
Czasem okazuje się że nowa szminka i dobrze dobrane ciuchy mogą zdziałać cuda 🙂