Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Odkąd pamiętam nadawała rytm moim dniom, podkreślając moje nastroje. Wśród znajomych słynę z tego, że zawsze dobrze dobieram muzykę do okazji, a w liceum marzyłam o tym, żeby zostać… dziennikarzem muzycznym! Continue Reading…
Ja nie wiem, kiedy to zleciało! Rok cały! Wciąż jeszcze pamiętam, jak sie stresowałam rano w dniu ślubu, czy deszcz przestanie padać, bo przecież impreza w namiocie i będzie zimno. Pamiętam, jak w USC, 10 minut przed ślubem, zmieniałam na ostatnią chwilę zdanie co do nazwiska i było to całkiem wesołe. Pamiętam, jak przy toastach (a były dwa) z rzucaniem kieliszkami było niebezpiecznie. Wszystkie gesty i uśmiechy też pamiętam. Continue Reading…
Jak już Wam kiedyś wspominałam – uwielbiam walentynki. Od zawsze. Z chłopcem i bez chłopca. Piosenki o miłości szczęśliwej i nieszczęśliwej. Nie walę w tynki i nie walę drinki. Nie rusza mnie to, że to ‚sztucznie napompowane amerykańskie święto, a my mamy słowiańską Noc Kupały’ – która z resztą jest bardziej świętem płodności, niż miłości, no ale co ja tam wiem – pokażcie mi walentynkowego hejtera, który pamięta o tym, żeby zabrać ukochaną na romantyczną randkę w świetle czerwcowego księżyca. Ja bym to potraktowała raczej jako kolejną wspaniałą okazję do wspólnego świętowania!
Śmiech i poczucie humoru odgrywają bardzo ważną rolę w moim życiu. Sama nie wiem, jak ja mogłam Was tak zaniedbać, że przez tyle ostatnich miesięcy nie dostaliście swojej dawki lolcontentu (i się jeszcze nie upomnieliście!). Continue Reading…
Jak wiecie – niedawno wyszłam za mąż. Często zadajecie mi pytania o sukienkę. Postanowiłam, że odpowiem na nie jednym tekstem i opowiem, dlaczego właśnie taka, a nie inna. Będą zdjęcia, będą momenty!
Dawno się tu nie widzieliśmy, ale okazało się, że jednak nie jestem tak niezniszczalna, jak mi się zdawało. Praca, ślub, wyjazdy, rozjazdy i dwa miesiące bez wolnego weekendu totalnie mnie wykończyły – do tego stopnia, że dziś drugi dzień z rzędu śpię w trybie 10h, potem popołudniowa drzemka 3h i do spania w normalnych porach. W efekcie totalnie do niczego nie mogę się zebrać – nawet do tych całkowitych porządków, które sobie obiecałam – ale jestem na dobrej drodze! Continue Reading…
Dotychczas wszystko szło jak z płatka – zaraz po zaręczynach podjęliśmy sprawne kroki w celu zarejestrowania naszego małżeństwa. Szybko mieliśmy termin, salę, fotografa, ogólny zarys tego, jak ma wyglądać dzień naszego ślubu i zarysowane do pewnego stopnia konkrety. Stresowaliśmy się trochę kwestią ustalenia wszystkiego z Rodzicami i tego, czy obie strony się polubią – ale na szczęście ten stres był totalnie zbędny – ale towarzyszy chyba każdemu.
Zawsze lubiłam walentynki – niezależnie od tego, czy miałam chłopaka. Z natury jestem romantyczką i wzrusza mnie ten cały serduszkowy kicz. Co roku czekam na luty, bo totalnie uwielbiam te wszystkie komedie romantyczne, których pojawia się wtedy całe zatrzęsienie. Odkąd pamiętam, czekałam też na radiową ‚listę przebojów walentynkowych’. Mogłabym słuchać tych romantycznych smętów całymi dniami i ani by mnie to nie dołowało, ani nie nudziło. Continue Reading…
Styczeń tego roku wlókł mi się niemiłosiernie. Mimo nawału pracy i różnych innych aktywności – mam wrażenie, jakby minione 31 dni trwało trzy miesiące. Szczególnie, że moja wypłata rozpłynęła się szybciej, niż zwykle, w niewyjaśnionych okolicznościach.
Jestem narzeczoną od miesiąca. Jakieś dwa tygodnie temu podjęliśmy zdecydowane kroki planowania naszego ślubu – kiedy to oficjalnie zostaniemy Panem i Panią Smith. Z grubsza plan mieliśmy zarysowany już dawno, a moje doświadczenie i kontakty z czasów, kiedy marzyłam o karierze konsultantki ślubnej, nie poszły w las. Nie jesteśmy już szczeniakami, tylko dorosłymi ludźmi, pragnącymi świadomie związać się ze sobą. Co właściwie może kłaść się cieniem nad tą sielankową wizją?